sobota, 8 kwiecień 2017
4 butelki z Navarra
Na zdjęciu wyżej jest 6 butelek, ale my skosztowaliśmy czterech. To cała seria win wyprodukowanych przez znanego producenta z regionu Navarra – ZORZAL. Jesteśmy zatem nadal w winiarskiej Hiszpanii, ale nie w kręgu tempranillo, poza Rioja, poza Ribera del Duero. Byliśmy przygotowani na obniżenie lotów, mimo tego że producent umieścił na etykiecie infantylnego, ale sympatycznego ptaszka.
Przed degustacją krótkie wprowadzenie wygłosił szwagier. Zdaje się, że głównie oparł się o opinie Don Alberto. Mówił o tym, że Zorzal ma dobrą pozycję na rynku, że chwalą Zorzal, że chwali Parker, a szczególnie Robinson. Brzmiało to zachęcająco, ale nie rozstrzygająco. My lubimy wyrobić sobie własne stanowisko, nie jest nas łatwo sformatować opiniami winiarskich guru.
Ciekawiło nas, jak będą smakować po tempranillo szczepy garnacha i graciano. Nie pijamy ich często, zwłaszcza graciano. Zdarza nam się pić garnacha w wersji francuskiej, czyli grenache z południowego Rodanu. Wiemy, że to składnik kultowego kupażu Chateauneuf du Pape, a nawet to jego podstawa. Podobno z tego szczepu można zrobić różnorodne wina, od prostych do naprawdę wybitnych. Ale czyż tak nie jest z innymi szczepami? Można przecież wypić marketowe chardonnay, a można także Charlemagne. My wiemy jednak, że proste wino można zrobić z każdego szczepu, ale nie z każdego szczepu można zrobić wino naprawdę wybitne. Garnacha to nietrywialny szczep.
Degustacja zapowiadała się na zupełnie spokojną, poznawczą, ale dała jednak impuls do ciekawej dyskusji, która dotyczyła fundamentalnych spraw. Różne konteksty, dywagacje i meandry dyskusji doprowadziły nas do postawienia pytań i problemów. Jednym z kluczowych pytań było: czy istnieje podział na wina gastronomiczne i wina degustacyjne? Często używa się takiego kryterium. Mówi się: to wino „nadaje się do pizzy”, „do jedzenia”, „jest gastronomiczne”, itd. Jest w takich stwierdzeniach sugestia, że to jest gorszy sort wina. Czy to ma znaczyć, że do jedzenia powinniśmy dobierać wina gorsze? Brzmi to przecież głupio, jakby się dłużej zastanowić.
I tak znaleźliśmy się w środku istoty somelierki. Idąc dalej w kwestie, należy się zastanowić, czy wino może zdominować potrawę, zamiast uzupełnić, wzmocnić doznania? Jeżeli ją może zdominować, to czy to coś złego? A może to dominowanie jest wydumane? A może to wymaga odpowiedniej techniki konsumowania potrawy i wina podczas jedzenia? Można przecież bezpośrednio popijać kęs i używać wina jako popychacza, taką funkcję pełnił przy obiedzie poczciwy kompot.
Ale można pić wino zupełnie inaczej. Wystarczy podczas konsumowania inaczej gospodarować czasem, stosować interwały. Wtedy wino i potrawa będą w wzajemnym stosunku, jak części symfonii Beethovena. Pojawi się wówczas zjawisko synergii. Podczas takiej konsumpcji Chateau Lafite stanie się winem … gastronomicznym. Wszystko to bardzo ciekawe. My jednak otworzyliśmy pierwsze wino…
… ze szczepu garnacha bianca. To szczep wywodzący się z pnia garnacha. Pite wino miało charakterystyczne cechy, czyli było gęstawe, z wyraźnym alkoholem. W aromacie kwiaty i jabłko, gdzie echa cytrusów, ale i ziół. Zupełnie poprawne wino. Chciałoby się dodać: wino z potencjałem gastronomicznym. I znowu wracamy do kwestii. Ten niby potencjał gastronomiczny, to także eufemizm „wina marketowego”, „wina tarasowego”. Tak jakby na tarasie nie można wypić choćby Chateau Petrus. Taras to zupełnie dobre miejsce dla picia wielkich win.
Dlaczego przy jedzeniu i na tarasie trzeba pić wina gorsze? W salonie pijemy wino lepsze, a na tarasie gorsze? To przecież jakaś bzdura. Podobnie jak określanie wina gastronomicznym, marketowym.
Uważamy, że znacznie lepszym jest grupowanie wina na proste i wymagające, czyli degustacyjne. Przy jednoczesnym podkreśleniu, że wina proste mają swoją społeczną, biesiadną i towarzyską rolę. Takimi winami zachwycać się nie będziemy, ale będziemy je otwierać w określonych sytuacjach, np.: mecz ligi mistrzów, pojedynek pięściarski, relacjonowanie wakacyjnych przygód, rozmowy o bieżącej sytuacji społeczno-politycznej w Azji, itd. Takie sytuacje są adekwatne dla konsumpcji wina Zorzal wytworzonego z garnacha bianca. Będzie także dobrym uzupełnieniem smaku smażonej ryby. Nie polecamy otwierać tego wina i zestawiać go z Chablis grand cru.
Skosztowaliśmy teraz trzech win czerwonych. Rozpoczęliśmy od granacha w niższej wersji, które było znacznie tańsze (28zł) od Malayeto (49zł). Czuliśmy i w aromacie i smaku czerwone owoce, porzeczki, wiśnie, ale także trochę trawy i fiołków. I znowu chciałoby się napisać: wino doskonałe do pizzy. Ale skoro skrytykowaliśmy takie kwalifikację, to napiszemy: dobrze zrobione, ale proste wino, które można otworzyć, gdy przyjdą koledzy z sobotnią wizytą i będziemy oglądać mecz piłkarski. Wino dobrze się pije. Takie wino chciał zrobić producent i takie zrobił. Swoją robotę wykonał dobrze. Nie polecamy dokładania takiego wina do degustacji z Chateauneuf du Pape, mimo że obydwa zawierają garnacha.
Jeden z uczestników degustacji oświadczył, że on dzieli wina na dobre i złe i nie chce stosować innego podziału, np. takiego na proste i złożone. Nalał nam wszystkim kieliszek niezłego bordoskiego wina i oświadczył, że to jest wino dobre, a te od Zorzal są wyraźnie gorsze, czyli złe. Można i tak, wszak kryteriów używamy wolicjonalnie.
Rzeczywiście, podział na wina dobre i złe jest zdumiewająco prosty i jakichś świeży. Tylko co się stanie, jak za dobre uznamy wyłącznie wina od 100 zł w górę? Należy sobie wyświetlić następującą sytuację: oglądamy z sąsiadem na tarasie mecz Zagłębie Lubin vs Jagiellonia i pijemy Chateau Talbot, skończył się Talbot, otwieramy Chateau Clemance. Taka jest konsekwencja podziału wina na dobre i złe. Możemy także pić wodę mineralną z Krynicy. Szwagier nagle posmutniał.
Zajęliśmy się teraz winem Malayeto. Było wyraźnie dłuższe, mięsiste, intensywnością zdecydowanie zaskoczyło po poprzednim winie. Lubimy soczyste wina, a to właśnie takie było. Ogrodowe owoce często można spotkać w garnacha, ale dobrze wkomponowane konteksty truskawek, to już rzadziej. Spodobało nam się to wino, zauważyliśmy inwencje winiarza. Gdybyśmy urządzali degustację dobrych Cotes du Rhone, to z pewnością to wino można zastosować. To nawet ciekawe, jak sprawdziłoby się z doskonałymi Cotes du Rhone od Domaine de la Janasse, które piliśmy w zeszłym roku.
Oczywiście, że Malayeto mogłoby zostać zaserwowane z pieczenią z dzika w sosie żurawinowym. Choćby nawet ta konsumpcja miałaby się odbyć w pałacu królewskim w Madrycie.
Ostatnie wino, jakie piliśmy było wytworzone ze szczepu Graciano. Było lepsze niż podstawowe z granache, ale gorsze od Malayeto. To wino było jednak trochę inne. Owszem czuliśmy czerwone owoce, ale także posmak skoszonej trawy i jakąś gorzkawą ziołowość. Podobno to cechy charakterystyczne dla graciano. Gdzieś w tle majaczyły echa użytej beczki.
Warto to podkreślić, we wszystkich winach zupełnie inaczej czuliśmy beczkę niż w winach z Rioja i Ribera. Tutaj producent bardzo oszczędnie gospodarował beczkowością. Postawił odważnie na owocowość, świeżość, soczystość. Gdybyśmy nie wiedzieli, że to wino hiszpańskie, wskazywalibyśmy inne regiony. Może jakieś toskańskie klimaty, może piemoncką barberę, a nawet egerski kekfrankos. Jak widać winiarska Hiszpania ma różne oblicza. Z pewnością warto zapoznać się z winami wytwórni Zorzal.
A my na koniec podkreślmy jeszcze raz, że pochopne szufladkowanie wina to operacja ryzykowna. Pewne jest, że wina proste będą zawsze gorsze od win wielkich. To wcale nie oznacza, że należy wycofać z produkcji i sprzedaży wina proste. One z racji ceny są dostępne dla większości, a także można je pić w sytuacjach, które są adekwatne dla picia win prostych, chociaż te sytuacje wcale nie muszą być proste. Czy mecz reprezentacji Polski z Czarnogórą był prosty? To wcale nie oznacza, że podczas jego oglądania należy otwierać Romanee-Conti.
Proste, a dobre wina w swojej prostocie nadają się do: bycia tłem, towarzyszenia, sąsiedztwa, podporządkowanego współistnienia wydarzeniom. Takie jest przeznaczenie i rola prostych, prostszych win. Niezależnie jak wyznaczymy granicę pomiędzy prostotą i złożonością wina wynikającą z definiowania jakości. Wina Zorzal są stworzone do konstruktywnych, drugoplanowych ról.
Nie zawsze trzeba grać pierwszoplanową rolę. Można otrzymać Oskara za drugoplanową rolę, a bez takich ról i kreacji nie sposób wyobrazić sobie żadnego filmu. Bez nich nie sposób sobie wyobrazić rzeczywistości, jeżeli materię życia porówna się do filmu. Wchodzimy w filozoficzne zagadnienia partycypacji. Inaczej smakowałyby główne wydarzenia bez bytów towarzyszących, podporządkowanych. Inna rzecz, czy kropka nad „i” pełni główną rolę, czy uzupełnienie? I tak znowu znaleźliśmy się w zagadnieniach ontologii. Teoria i praktyka wina zmusza do zadawania pytań. Degustowanie win Zorzal indukowało te wszystkie problematy. To indukowanie jest uzupełniającym, towarzyszącym powodem aby skosztować win Zorzal.
Opisane wina można zakupić w sklepie www.viniteranio.pl. Nie będziemy kolejny raz dodawać, że to dobry, tani sklep, nieźle zapatrzony w hiszpańskie wino.